09.2014 w koncu po tych wszystkich przygodach i nerewach. Siedze przy samolotowym okienku, nie wierze w to ze lece...rownie to dla mnie nierealne jak w tedy kiedy miedzy moimi warkoczykami wykreowała sie wizja , siedzenia wsrod pasazerow w samolocie, ktory przecinal niebo na czesci czesci pierzasta smuga bialego dymu.
Pamietam siebie jako dziecko bujajace sie na Marysiowej hustawce zawieszonej w przejsciu do ogródkowej szopki Wujostwa Sosnowskich konczacej sie gdzies w glebi sekretnymi drzwiczkami do kornika cioci Ani i zapomnianą, martwą motorynką marki Komar w kolorze pomaranczowym , należącą do wujka Wieśka.
Trzeba bylo uwazacac by nazbyt sie nie rozbujac , albowiem nieuważny użytkownik hustawki, w chwili przyplywu bujanej radosci , moglby uderzyc plecami o sterte rupieci ...oczywiscie o wartosci sentymentalnej - bo jakże innej. Dla cioci Ani warte trzymania sa tylko dwa rodzaje rzeczy , te z czyms zwiazane i te przydatne. A ze to bardzo gospodarna i przywiazujaca sie kobieta to KAZDA rzecz jest absolutnie wartosciowa.
Wracajac do hustawki.
Jako prawdziwa dorastajaca indywiduaistka - nie potrzebowalam wiele by marzyc. Brak kontaktu z podlozem w chwili wzniesien i biala rysujaca sie krecha na niebie to bodzce, ktore skutecznie oddzialywaly na zyciowe plany 7latki.
marzenie nr 1. zobaczyc chmury od góry - misja zakonczona powodzeniem
Seul dzien pierwszy
po 12h lotu bookerka odebrala nas stosunkowo pozno- warto wiedziec ze tutaj nic nie jest punktualne - korki sa absolutnie wszedzie i o kazdej porze dnia.
Lotnisko jest calkiem logiczne i nie trudno bylo sie dostac sprawnie na wolnosc.
Pierwsza rzecza jaka mnie uderzyla to ciezkie szklarniowe powietrze, nasaczone niczym gąbka woda. Trudno jest tu okreslic temperature - miasto z daleka ukrywa sie pod poduchą smogu i tak wlasciwie bez slonca nad glowa nie da sie jednoznacznie stwierdzic czy jest cieplo czy tez nie.
Czuć było ze przestrzen staje się gęsta , ze dąży do czegoś co musiało się skroplic w postaci deszczu. Ależ to był deszcz ...intensywny rześki...monsunowy pachnący żelazem.
Tuz przy lotnisku wśród betonu i szkła wyrastały malenkie sosnowe zagajniki co w Korei należy do integralnej części architektury.
Bookerka załadował a nas do czarnego Sedana. Wyglądała na 18 lat. Była niska, uśmiechnięta w infantylnych małych tatuazach i koszulce w kolorze rażącej zieleni.
Jechalysmy przez deszcz słynnym tu mostem , podczas gdy niskie góry wyrastały sie spadzistymi grzbietami w rzekę.
Dojeżdżając do miasta przechodzily juz płynnie w wiszące ogrody.
Niestety deszcz zmyl ze mnie zachwyt ...a być może sprawił to klimat przedmiescia , w kazdym razie chwile później dowiedziałm się ze bookerka ma 28 lat , a gromadzenie to nie tylko polska przypadłość...
Nieśmiertelność tutejszych kobiet oniesmiela